Uważny słuchacz

3

Pierwsze, czego musi się nauczyć pracownik Pański, to umiejętność słuchania. Kiedy mówi brat czy siostra, kiedy mówi niewierzący, musimy nauczyć się słuchać. Musimy nauczyć się myśleć tak, jak on myśli i odczuwać, jak on czuje. Musimy wiedzieć, czego nie powiedział i znać stan jego ducha. Jeśli będziemy się w tym ćwiczyli, nasza umiejętność słuchania znacznie się poprawi. Stopniowo nauczymy się rozumieć, co mówią inni, aż dojdziemy do momentu, kiedy — ledwo ludzie otworzą usta — od razu będziemy wiedzieli, co mówią. Musimy pamiętać, że nasza wewnętrzna istota musi być jak nieskazitelnie czysta kartka papieru, na której ktoś może pisać. Najważniejsze, co liczy się u pracownika, to nie ilość wiedzy, którą posiadł, lecz sama jego osoba. Nasze właściwe narzędzie to my sami. Bóg używa nas, by oszacować innych. Jeśli z nami samymi jest coś nie tak, Bóg nie może nas użyć. Nie oceniamy innych według jakiejś fizycznej miary. O ileż prościej byłoby używać przy ocenie ludzi czegoś materialnego. Termometrem można zmierzyć komuś temperaturę; w pracy dla Pana jednak jedynym „termometrem” jest nasza osoba. Sami musimy określić cudzy stan. Dlatego tak wielkie znaczenie ma to, jacy sami jesteśmy. Jeśli z nami samymi nie wszystko jest w porządku, nic nie zadziała. Jesteśmy Bożymi naczyniami. Jeśli naczynie nie spełnia właściwie swej funkcji, Bóg nie może się nim posłużyć w swoich działaniach wobec ludzi. Słuchanie to sprawa zasadniczej wagi. Jeżeli potrafimy słuchać innych, rozpoznawać ich stan, docierać do ich myśli i uczuć, to znajdziemy sposób, by im pomóc.

Przypuśćmy, że przychodzi do ciebie ktoś i wylewa przed tobą swe żale. Jeśli Pan nigdy cię nie doświadczył, z pewnością zechcesz przekazać mu wiele nauk. To dość typowe zachowanie. Kiedy ktoś do nas przychodzi, natychmiast otwieramy usta i pouczamy go, jeszcze zanim postaraliśmy się rozpoznać chorobę i zrozumieć, co mu dolega. Ludziom brak cierpliwości, by pozwolić innym dokończyć, co mają do powiedzenia. Nie mogą się doczekać, aż tamci skończą, bo już mają dla nich gotowe rozwiązanie. Wystarczy, że ktoś powie dwa czy trzy słowa, a oni już służą pouczeniem i mówią, co należy zmienić. W konsekwencji człowiek taki nie otrzymuje prawdziwej pomocy.

Nie oznacza to bynajmniej, że pozwalamy komuś mówić przez trzy albo pięć godzin, siedząc i słuchając w milczeniu. Niektórzy ludzie oczekują od innych, iż będą wysłuchiwali ich przez wiele godzin. Chcą, byśmy ich słuchali; powinniśmy takich ludzi powstrzymać od zbytniej gadatliwości. Ogólnie rzecz biorąc jednak, powinniśmy dawać ludziom dość czasu na mówienie, a sobie wystarczająco wiele na to, by ich wysłuchać. Jeśli ktoś ma w tych sprawach wieloletnie doświadczenie i wewnętrzną pewność, że jest w stanie rozpoznać stan danej osoby, gdy tylko zacznie ona mówić, i jeśli wie, co należy zrobić, może wówczas przerwać taki bezustanny potok słów. W przeciwnym razie powinien poświęcić stosowną ilość czasu, by wysłuchać takiej osoby. Nie twierdzę, że powinien słuchać jej przez tyle godzin, ale uważam, że powinien poświęcić sporo czasu, aby zrozumieć jej stan. Musimy zdawać sobie sprawę ze złożoności naszej pracy; mamy do czynienia z żywymi ludzkimi istotami i zajmujemy się ich życiowymi problemami. Jesteśmy tu po to, by rozwiązywać problemy ludzi przed Panem. Jeżeli nie uda nam się określić istoty tych problemów, nie będziemy mieli wiele do powiedzenia. Nie można wydawać sądów, dopóki nie zrozumie się w pełni, na czym te problemy polegają. Mamy do czynienia z żywymi istotami ludzkimi, a przez to także z żywymi problemami. Rozpatrując czyjś problem przed Bogiem, winniśmy wyciszyć się, by przyjąć coś od Pana. Jeżeli nie umiemy tego zrobić, napotkamy trudności w udzieleniu tej osobie pomocy. Wielu ludzi nie potrafi udzielić innym pomocy, ponieważ przede wszystkim nie umieją ich wysłuchać. Musimy prosić Pana o łaskę, byśmy potrafili usiąść i słuchać, podczas gdy inni mówią. Musimy słuchać w milczeniu, mądrze i z uwagą, aż wszystko zrozumiemy. Kiedy już zrozumiemy, co mówią, zrobiliśmy, co trzeba. Musimy nauczyć się słuchać i musimy słuchać tak długo, aż zrozumiemy. Niełatwo jest mówić, ale wcale nie jest łatwiej słuchać. Wielu kaznodziei przyzwyczaiło się do mówienia, ale trudno jest im usiąść i słuchać. Niemniej jednak musimy dobrze opanować tę lekcję.