Uważny słuchacz

Po drugie, musimy słyszeć i rozumieć to, czego ludzie nie mówią. Musimy rozpoznać, od powiedzenia czego się powstrzymali. Musimy wiedzieć, czego dana osoba nie powiedziała, czyli co powinna nam powiedzieć, lecz zachowała to dla siebie. Naturalnie, o wiele trudniej uświadomić sobie wyraźnie słowa nie wypowiedziane niż te, które padły w rozmowie. Kiedy ludzie przychodzą porozmawiać z pracownikiem o swoich sprawach, nie jest niczym niezwykłym, gdy opowiadają połowę historii, powstrzymując się od wyjawienia drugiej połowy. To sprawdzian kompetencji słuchającego. Pracownik, któremu brak znajomości rzeczy, nie będzie w stanie dostrzec tego, co nie zostało powiedziane. Może nawet przypisywać mówiącemu myśli, które nigdy nie zagościły w jego sercu. Problem ten powstaje w jego własnym umyśle, nie zaś w umyśle mówiącego. Pracownik może nosić w sobie powzięte wcześniej wyobrażenia i przypisywać je innym, choć ci nigdy o czymś takim nie wspomnieli i nie wyszło to ani z ich serca, ani z ust. Musimy ćwiczyć się w precyzyjnym rozróżnianiu przed Panem, by wiedzieć, co dana osoba powiedziała, a czego nie. Człowiek często mówi coś, co nie wiąże się z tematem, pomijając to, co w całej sprawie najistotniejsze. Jak można poznać, czy ktoś pomija ważkie słowa? Uda się to nam wyłącznie wtedy, jeśli wystarczająco wiele z Panem przeszliśmy. Gdy jakiś brat przychodzi do nas, by nam coś powiedzieć, musimy rozumieć nie tylko to, co mówi, ale i to, czego nie mówi. Musimy wiedzieć, o co mniej więcej chodzi, kiedy nie mówi nam wszystkiego. Wtedy będziemy mieli pewność przed Bogiem i będziemy wiedzieli, jak pomóc temu bratu, jak go napomnieć czy skarcić. Jeśli sami w sobie nie jesteśmy niczego pewni i nie potrafimy wsłuchać się w to, co ktoś mówi, a zamiast tego wciąż czekamy na okazję, żeby samemu dojść do głosu, to będziemy jedynie odczuwali pragnienie, by powiedzieć to, co mamy do powiedzenia. Nie dowiemy się, o czym dana osoba mówi ani nie będziemy potrafili udzielić jej właściwej pomocy. Faktem jest, że ci, którzy nie umieją uważnie słuchać, są zazwyczaj mniej użyteczni jako pracownicy. Ten poważny problem dotyczy wielu osób, które po prostu nie potrafią słuchać innych. Nie umieją rozpoznać, czego ktoś nie dopowiedział, ponieważ nie są wystarczająco wrażliwi. Od kogoś takiego nie można oczekiwać, żeby „dawał pokarm o właściwej porze” (Mt 24,45).

Po trzecie, musimy umieć rozpoznać, co ktoś mówi w duchu. Prócz słuchania słów, które ktoś wypowiada i słów, które celowo pozostawia nie wypowiedziane, musimy słyszeć też to, co określiliśmy jako słowa wypowiadane przez jego ducha. Kiedy ktoś otwiera usta i mówi, mówi także jego duch. To, iż ktoś chce mówić, daje nam sposobność, by dotrzeć do jego ducha. Jeśli ktoś ma zamknięte usta, jego duch jest skrępowany i trudno dowiedzieć się, co ta osoba mówi. Jeśli tylko jednak jej usta się otworzą, niezależnie od tego, jak bardzo próbowałaby się hamować, jej duch zyskuje nieco wolności. Nasza zdolność rozpoznawania, co mówi duch człowieka, zależy od stopnia, w jakim jesteśmy wyćwiczeni w Panu. Jeśli jesteśmy wyćwiczeni, wówczas potrafimy rozróżnić słowa, które ktoś wypowiedział, słowa, przed których wypowiedzeniem się powstrzymał, a nawet te słowa, które pochodzą z jego ducha. Będziemy w stanie dostrzec zarówno trudności intelektualne, jak i duchowe, z którymi człowiek ten się boryka. Będziemy również mieli pewność, jakie lekarstwo należy w jego przypadku zastosować. Jeśli nie jesteśmy zbyt dobrze wyćwiczeni, możemy przez pół godziny wysłuchiwać problemów takiego brata i wciąż nie będziemy umieli rozpoznać, co mu dolega ani jakie należałoby mu podać lekarstwo.