Uważny słuchacz

Po trzecie, musimy nauczyć się wczuwać w to, co czują inni. Absolutnie zasadniczym wymogiem rozumienia słów drugiego człowieka jest umiejętność empatii, uczuciowego utożsamienia się z nim. Nie potrafimy zrozumieć, co ktoś mówi, rozumiejąc jedynie jego słowa; musimy wczuć się w to, co on czuje. Jeśli przychodzi do nas ktoś, kto ma wielkie zmartwienie i kłopot, a my, nieporuszeni jego smutkiem, utrzymujemy beztroski nastrój, nie będziemy w stanie w ogóle mu pomóc, choćbyśmy nie wiem jak długo słuchali jego słów. Jeśli nasze uczucia nie potrafią się dopasować do jego uczuć, to nie zrozumiemy, co ten człowiek przechodzi. Ci, którzy nigdy nie zostali doświadczeni w sferze uczuciowej, nigdy nie będą umieli wczuć się w to, co czuje ktoś inny. Osoba niewrażliwa uczuciowo nie potrafi współczuć ani nie uda się jej zrozumieć, co mówią inni ludzie. Jeśli Bóg nas nie doświadczył, nie będziemy mogli śpiewać „alleluja”, gdy inni będą dawać wyraz swej radości, ani nie będziemy w stanie dzielić ich przygnębienia, kiedy będą wyrażać smutek. Nie będziemy zdolni utożsamić się z ich uczuciami ani nigdy nie będziemy nimi poruszeni. Dlatego właśnie musimy rozumieć ich słowa.

W jaki sposób możemy czuć, co czują inni? Aby to zrobić, musimy być bardzo obiektywni wobec własnych uczuć. Możemy mieć swoje odczucia, ale musimy być obiektywni względem nich, zanim uda nam się wczuć w to, co czuje ktoś inny. Jeśli jednak będziemy zbyt zajęci własnymi emocjami, zabraknie nam wrażliwości, by zajmować się cudzą sferą uczuciową. Musimy pamiętać, że jesteśmy sługami świętych ze względu na Chrystusa. Mamy nie tylko oddawać im swój czas i siły, ale powinniśmy również ofiarować im dostęp do naszych uczuć. To rzecz o zasadniczym znaczeniu. Mamy nie tylko pomagać im rozwiązywać problemy, lecz także zrobić w swoich uczuciach miejsce na ich uczucia. Nasze uczucia powinna charakteryzować gotowość współczucia dla innych. To właśnie ma na myśli Pismo, gdy mówi, że Pan Jezus, który był doświadczony we wszystkim jak my, jest poruszony i współczuje nam w naszych słabościach (Hbr 4,15).

Bracia i siostry, Pan musi uporać się z naszymi uczuciami tak, aby mogły one być do Jego dyspozycji. Jeżeli nasze uczucia są nadpobudliwe i zanadto się nimi zajmujemy, nigdy nie będziemy umieli współczuć drugiej osobie. Musimy więc oddać do dyspozycji innych nie tylko swój czas, ale również uczucia. Oznacza to, że nasza miłość, radość i smutek nie powinny angażować się w nic innego, lecz winny być podatne i gotowe, by odpowiednio zareagować, gdy ktoś się do nas zwraca. Jeśli cała nasza istota owładnięta będzie jakimś uczuciem, nie znajdzie się w nas dość miejsca, by pomieścić jeszcze czyjeś uczucia; nie będziemy zdolni zająć się potrzebami innych. Jeśli nie będziemy oddawali się własnej radości czy smutkowi, ale całkowicie udostępnimy się Panu, to będziemy umieli wczuć się w to, co czują inni. Jeśli zaś stale zajmujemy się własnymi uczuciami, będziemy zbyt pochłonięci, by móc współczuć innym, gdy do nas przyjdą.