Fundament spotkań kościoła

Najlepiej by było, gdyby w spotkaniu domowym nie uczestniczyło więcej niż dwanaście osób. Pięć czy sześć to optymalna liczba. Siedem czy osiem to też dobrze. Osiem czy dziesięć to jeszcze do przyjęcia. Ponieważ kochamy Pana i traktujemy Go poważnie, codziennie się modlimy, czytamy Słowo, uczymy się prawdy, widzimy światło, codziennie doświadczamy Chrystusa i na Nim się trudzimy. Kiedy się gromadzimy, ośmioro czy dziesięcioro z nas ma doświadczenia, którymi może się podzielić. Dzięki temu spontanicznie przychodzimy, lecz nie po to, by być częścią widowni; nie liczymy na to, że mówić będą inni. Wczoraj wieczorem spotkałem pewnego brata, Holendra. Bardzo dobrze mówił po chińsku. Powiedział mi, że umie mówić po niderlandzku i że zna oprócz tego jeszcze niemiecki, francuski, angielski i chiński. Mówi pięcioma językami. Co jest dziś łatwiejsze: naśladować Chrystusa, doświadczać Go i radować się Nim, czy nauczyć się chińskiego, tak jak ten Holender? Umie on zamienić swój ojczysty język na chiński i mówić po chińsku. Dlaczego my nie potrafimy zamienić swojego języka na „język chrystusowy”? Ponieważ nie chce się nam. Kochamy Pana, codziennie nosimy torbę z Biblią i śpieszymy się na spotkania. Przynośmy ze sobą nie tylko torbę z Biblią. Czytajmy Biblię i uczmy się wypowiadać słowo Chrystusa. Dzięki temu będziemy mieli doświadczenia, które będziemy mogli przynieść na spotkania i w ten sposób je ubogacić.

Duch w Dziejach Apostolskich jest Duchem mówiącym. Stale przemawia. Gdyby na spotkaniu każdy śpieszył się, by coś powiedzieć jako pierwszy, a zanim ten pierwszy by przestał mówić, już drugi chciałby, żeby tamten szybko skończył — czy takie spotkanie nie byłoby bogate? Gdyby spotkania takie były ciągle, nasz apetyt na duże spotkania by się zmienił. Tym, którzy zostali dopiero co przyprowadzeni, i tym, którzy od dłuższego czasu się nie spotykają, duże spotkania nie będą już potrzebne; i jedni, i drudzy przekonają się, że małe spotkania są równie dobre. W ten sposób spotkania kościoła odejdą od budowania na złym fundamencie i zaczną budować na właściwym. Tylko taki kościół zasługuje na pochwałę. Nie ma znaczenia, czy pojawi się dziś zdolny mówca: możemy się spotykać bez niego. Taki kościół posiada fundament.

Kościół w Tajpej jest zarówno duży, jak i stabilny, lecz nie można na nim polegać. Jeśli uda się zmienić tutejsze poglądy i stanie się tak, że nawet przez dziesięć lat nie pojawi się tu tak zwany zdolny mówca, a kościół nadal będzie kwitł i się rozwijał — wówczas będziemy mogli powiedzieć, że osiągnęliśmy sukces. Powinniśmy głosić ewangelię i przewodzić braciom oraz siostrom w tym, by stali niezłomnie i każdy został żołnierzem, by w ten sposób nasza armia była wszędzie. Dzięki temu kościół będzie stabilny. Wtedy rzeczywiście będziemy w stanie zewangelizować Tajwan. Jeśli nadal będziemy opierali się na dużych spotkaniach i nie będziemy w stanie nawet ogłosić ewangelii sobie samym, to jak mamy ogłosić ją Tajwanowi? Jeśli nie ogłosiłeś ewangelii swojej najbliższej rodzinie ani dalszym krewnym, to nie możesz zewangelizować Tajwanu. Duch Święty musi zapoczątkować pracę, żeby mówić mógł nawet ten, kto dopiero co został zbawiony. Mówi każda rodzina. Mówią wszyscy. Głosi każdy, kto został zbawiony.