Trzy rodzaje sług słowa

Rozważmy przykład muzyka. Może on być bardzo utalentowany w grze na fortepianie, organach i skrzypcach. Potrafi zagrać tę samą melodię na różnych instrumentach. Każdy instrument posiada własne cechy i muzyka, którą z siebie wydaje, nosi cechy jemu właściwe. Człowiek potrafi odróżnić, czy dane dźwięki pochodzą z fortepianu, czy ze skrzypiec. Melodia jest ta sama, lecz brzmienie inne. Każdy instrument ma odrębne walory dźwiękowe. Fortepian ma własne, podobnie jak organy czy skrzypce. Każdy instrument jest inny, a jednak jeśli cechy te połączyć ze sobą, złożą się one na nastrój i treść danego utworu. Analogicznie jest z nowotestamentowymi sługami słowa. Niektórzy przypominają fortepian, podczas gdy inni organy czy skrzypce. Melodia może być ta sama, lecz powstają inne dźwięki. Jeden człowiek wypowiada Boże słowo i znajdujemy w nim jego własne ludzkie pierwiastki. Inny wypowiada Boże słowo i znajdujemy w nim także jego własne pierwiastki. Każdy, kogo Bóg używa, posiada własne ludzkie pierwiastki. Dzięki prowadzeniu, kierownictwu i doskonaleniu przez Ducha Świętego pierwiastki te nie stają się przeszkodą dla słowa Bożego. Przeciwnie, w procesie jego przekazywania dodają mu chwały.

Ponieważ słowo Boże musi przejść przez człowieka i przybrać ludzkie pierwiastki, ci, którzy nigdy nie doświadczyli Bożej obróbki, nie mogą oczekiwać, że ich ludzkie pierwiastki się do czegoś przydadzą. Jeżeli czyjeś pierwiastki są dla Boga wątpliwe, nie może On przez danego człowieka przekazać swojego słowa. Ktoś taki nie może usługiwać słowem Bożym i Bóg nie może się nim posłużyć. W Starym Testamencie Bóg użył oślicy, by za Niego przemówiła. Teraz jednak mamy wiek Nowego Testamentu, a nowotestamentowa posługa słowa różni się od starotestamentowej. W Nowym Testamencie słowo Boże wyrażane jest za pośrednictwem ludzkich pierwiastków. Dlatego właśnie Bóg bardzo starannie dokonuje wyboru: sam postanawia, kogo może użyć, a kogo nie. Jeśli nie uporał się odpowiednio z naszymi ludzkimi pierwiastkami, nie możemy być sługami słowa. Nie możemy przekazywać Bożego słowa jak magnetofon. Bóg musi ujrzeć w nas zmianę. Jeśli nie sprostamy Jego wymaganiom, nie będzie mógł nas użyć. Jeżeli chcemy być przekaźnikiem dla słowa Bożego, potrzeba nam starannego wycechowania i nastrojenia. Gdyby Bóg w jakiś sposób pousuwał z nas ludzkie pierwiastki, przekazywanie Jego słowa byłoby prostsze. Bóg jednak życzy sobie ludzkich pierwiastków i dlatego wagi nabiera jakość osoby, której chce używać. Niektóre ludzkie pierwiastki są skażone brudem, cielesnością i śladami upadku. Czegoś takiego Bóg nie może użyć; musi z tego zrezygnować. Niektórzy ludzie nigdy nie zostali skruszeni przez Pana. Inni mają umysł pełen nieuczciwości i przebiegłości. Inni z kolei kłócą się z Bogiem, podczas gdy jeszcze inni nigdy nie doznali obróbki swojego umysłu ani uczuć. Trwają w uporze. Przez takich ludzi Bóg nigdy nie będzie mógł przekazać swojego słowa. Nawet jeśli je otrzymają, nie zdołają go przekazać. Nawet jeżeli zmuszą się do tego, by je przekazać, nie będą w stanie zrobić tego skutecznie. Podstawowa kwestia, jaka wiąże się z nowotestamentowym sługą Bożego słowa, to jego stan przed Panem.

Dzisiaj Bóg nie chce, aby Jego słowo pozostawało tylko Jego słowem; pragnie, aby było ono wypowiadane przez usta człowieka w taki sposób, by postrzegano je jako słowo człowieka. Bóg właśnie chce, by Jego słowo było naprawdę boskie, lecz równocześnie ludzkie. Czy w Nowym Testamencie znajdziemy choćby jedno słowo, które nie zostało napisane przez człowieka? Znamienną cechą Nowego Testamentu, od pierwszej stronicy po ostatnią, jest to, iż jest on zapisem wypowiedzi ludzi. Słowo to jest całkowicie ludzkie; nic nie może być bardziej ludzkie niż mowa człowieka. Równocześnie jednak jest całkowicie boskie; jest w zupełności słowem Bożym. Boga nie zadowala samo wypowiadanie Jego słowa; chce On, by Jego słowo wyrażało się poprzez słowo człowieka, tak aby słowo, które przekazujemy, było naprawdę ludzkie i jednocześnie naprawdę boskie. Na tym polega nowotestamentowa posługa słowa.