Trzy rodzaje sług słowa

W osobie Pana Jezusa Boże słowo przestało być czymś obiektywnym; stało się czymś osobistym. W słowie tym znajdujemy ludzkie uczucia, myśli i opinie. Słowo to jednak pozostaje Bożym słowem. Odkrywamy tutaj wielką zasadę Pisma: ludzkie uczucia nie muszą naruszać Bożego słowa. Nawet w obecności ludzkich uczuć słowo Boże niekoniecznie ulega skażeniu. Zachodzi jednak pytanie, czy dane ludzkie uczucie spełnia to wymaganie. Nie oznacza to, że zawsze, gdy obecne jest ludzkie uczucie, słowo Boże doznaje szkody. Tak nie jest. To bardzo głębokie zagadnienie! Odkrywamy tu niesamowitą zasadę: ludzki pierwiastek nie musi tamować Bożego słowa. W Panu Jezusie widzimy, że kiedy Słowo stało się ciałem, myśl tego ciała stała się myślą Boga. Pierwotnie mogliśmy jedynie powiedzieć, że myśl ciała jest myślą człowieka. W Nowym Testamencie jednak słowo stało się ciałem. Inaczej rzecz ujmując, słowo stało się człowiekiem; myśl tego człowieka była myślą słowa Bożego. W Panu Jezusie znajdujemy ludzką myśl, która spełnia to wymaganie. Istnieje pewien rodzaj myśli ludzkiej, który – dodany do słowa Bożego – nie zanieczyszcza go, lecz przeciwnie, uzupełnia. Słowo Boże nie doznawało szkody ze strony ludzkiego pierwiastka w Panu Jezusie. Przeciwnie, dzięki myślom Pana Jezusa zostało wypełnione. Widzimy, że w Panu Jezusie słowo Boże osiąga poziom wyższy niż ten, który występował w Starym Testamencie. Ewangelia Mateusza 5,21 mówi: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom…”. Takie słowa skierował Jahwe do Mojżesza. Było to bezpośrednie natchnienie, jakiego Bóg udzielił Mojżeszowi. Natomiast Pan Jezus kontynuuje w wersecie 22: „A Ja wam powiadam…”. Widzimy tutaj Pana Jezusa, który mówi od siebie; wypowiada się na podstawie własnych myśli i własnego zdania. Wypowiedzi te nie obalały jednak Bożej suwerenności, lecz przeciwnie, uzupełniały ją. Nie unieważniało to Bożego słowa; osiągnęło ono poziom, który w Starym Testamencie był nieosiągalny.

Widzimy tutaj istotną cechę Pana Jezusa jako sługi usługującego słowem Bożym. Słowo Boże osiągnęło w Nim pełnię. W tym bezgrzesznym człowieku było ono nie tylko głosem, lecz także uczuciem i myślą. W Panu Jezusie słowo Boże nie sprowadzało się jedynie do objawienia; stało się ono samym Panem Jezusem. Słowo Boże nie tylko było przekazywane za pośrednictwem ludzkiego głosu, lecz samo stało się człowiekiem. Zostało uosobione. Boże słowo połączyło się ze słowem człowieka i mowa człowieka stała się mową Boga. Połączenie słowa Bożego z człowiekiem oznaczało, że słowo Boga połączyło się ze słowem człowieka. To niezwykle chwalebne! Kiedy przemawiał Jezus z Nazaretu, przemawiał Bóg! Oto był człowiek, którego słów nie dało się porównać z niczym przed Nim ani po Nim. Nikt nigdy nie przemawiał tak jak Jezus z Nazaretu. Był On absolutnie bez grzechu. Był Świętym Bożym i był całkowicie z Boga. Słowo Boże znajdowało się w Nim i był On ludzkim wcieleniem Bożego słowa. Słowo Boże było Nim, a On był słowem Bożym. Kiedy mówił, mówił Bóg. Pan Jezus był sługą słowa, w którym słowo Boże całkowicie zespoliło się z Jego osobą. Słowo Boże było w Nim czymś autentycznie osobistym. Było tak osobiste, że On sam był tym słowem Bożym.

W Starym Testamencie widzimy proroków, którzy przemawiali za Boga. W Ewangeliach widzimy Pana Jezusa, którego osoba była prawdziwie słowem Bożym. W czasach Starego Testamentu mogliśmy wskazać proroka wyłącznie wtedy, gdy otwierał on usta i mówił: „Oto słowo Boże”. Natomiast w przypadku Pana Jezusa możemy wskazać na całą Jego osobę i powiedzieć: „Oto człowiek, który jest słowem Bożym”. Jego uczucia były uczuciami słowa Bożego, a Jego myśli – myślami tego słowa. Kiedy otwierał usta, był słowem Bożym, lecz pozostawał nim, nawet gdy nie otwierał ust. Cała jego istota była słowem Bożym. W posłudze Bożego słowa dokonał się postęp – od objawienia do uosobienia. W przypadku starotestamentowych proroków słowo Boże było sprawą objawienia, natomiast w Panu Jezusie jest ono kwestią uosobienia. W Starym Testamencie słowo różniło się od osoby. Słowo było słowem, a osoba – osobą. Słowo było przekazywane przez człowieka, lecz człowiek pozostawał tylko człowiekiem. W Panu Jezusie zaś słowo Boże stało się ciałem. Człowiek stał się słowem Bożym. Gdy przemawiał ten człowiek, przemawiał Bóg. Człowiek ten nie potrzebował objawienia, ponieważ sam był Bożym słowem. Nie potrzebował, by słowo Boże przyszło do Niego z zewnątrz najpierw, zanim wypowiedział Boże słowa, ponieważ cała Jego mowa była mową Boga. Nie potrzebował więcej Bożego słowa, ponieważ sam był Bożym słowem. Kiedy mówił, to Bóg mówił. Kiedy coś odczuwał, Jego odczucie było odczuciem słowa Bożego. Jego opinia była opinią Boga. W człowieku tym słowo Boże nie uległo naruszeniu ani ograniczeniu ludzkimi czynnikami. Kiedy człowiek ten otwierał usta, wychodziło z nich czyste słowo Boże. Chociaż był człowiekiem, słowo Boże, przechodząc przez Niego, nie doznawało żadnego uszczerbku. W istocie rzeczy słowo Boże wyrażało się przez Niego w pełni. Tak wyglądała posługa Jezusa z Nazaretu.