Świadectwo pierwsze

Gdy pojechałem do Anglii, zamierzałem udać się stamtąd do Stanów Zjednoczonych, aby się z nim spotkać, lecz Pan zabrał go, nim nadarzyła się okazja do spotkania. Gdy jednak usłyszałem to świadectwo, powiedziałem Panu: „Chcę usunąć wszystko, co stoi pomiędzy Bogiem i mną, aby napełnić się Duchem Świętym”. Pomiędzy rokiem 1920 a 1922 podszedłem do co najmniej dwustu czy trzystu osób, aby wyznać im moje przewinienia wobec nich. Po dalszej wnikliwej analizie wydarzeń z przeszłości poczułem, że jest jeszcze coś pomiędzy Bogiem i mną; w przeciwnym razie uzyskałbym duchową energię. Choć jednak dalej się z różnymi rzeczami rozprawiałem, wciąż nie mogłem uzyskać sił duchowych.

Karcony przez Boga

Pewnego dnia, szukając w Biblii tematu na poselstwo, otworzyłem przypadkowo Biblię i przed oczyma ukazał mi się Psalm 73,25: „Kogóż innego mam w niebie, jeśli nie ciebie? I na ziemi w nikim innym nie mam upodobania!” Po przeczytaniu tych słów powiedziałem do siebie: „Może to powiedzieć autor tego psalmu, ale nie ja”. Odkryłem wtedy, że jest coś pomiędzy mną i Bogiem.

Ponieważ nie ma tu dziś ze mną mojej żony, opowiem wam historię. Zakochałem się w niej mniej więcej dziesięć lat przed naszym ślubem. Nie była wtedy zbawiona i gdy mówiłem jej o Panu Jezusie i próbowałem ją przekonać, żeby uwierzyła, śmiała się ze mnie. Muszę przyznać, że ją kochałem, lecz jednocześnie cierpiałem z powodu tego, że ona naśmiewa się z Pana, w którego wierzyłem. Zadawałem sobie też wówczas pytanie, kto w moim sercu zajmie pierwsze miejsce: ona czy Pan. Muszę powiedzieć, że kiedy młodzi ludzie się w sobie zakochują, bardzo trudno im zrezygnować z ukochanej osoby. Powiedziałem Bogu, że jestem gotów z niej zrezygnować, lecz w głębi serca nie chciałem tego zrobić. Po ponownym przeczytaniu Psalmu 73 powiedziałem Bogu: „Nie mogę powiedzieć, że nie mam na ziemi nikogo innego prócz Ciebie, bo jest na ziemi ktoś, kogo kocham”. W tym momencie Duch Święty wskazał mi wyraźnie, że jest coś pomiędzy Bogiem a mną.

Wygłosiłem tego dnia poselstwo, lecz nie wiedziałem, o czym mówię. Mówiłem w rzeczywistości do Boga, prosząc Go o cierpliwość i o to, by udzielił mi siły, bym mógł z mojej ukochanej zrezygnować. Prosiłem Boga, aby jeszcze dał mi trochę czasu na załatwienie tej sprawy. Bóg jednak nigdy nie dyskutuje z ludźmi. Rozmyślałem o udaniu się na granicę bezludnego Tybetu, aby tam głosić ewangelię, i o innych tego typu przedsięwzięciach w nadziei, że Bóg nie będzie dalej poruszał tamtej sprawy. Kiedy jednak Boży palec raz na coś wskaże, Bóg go nie cofnie. Niezależnie od tego, jak żarliwie się modliłem, nie mogłem się przebić. Nie pałałem już entuzjazmem do nauki na uczelni, a jednocześnie nie mogłem otrzymać od Ducha Świętego mocy, której rozpaczliwie poszukiwałem. Byłem z tego powodu bardzo przygnębiony. Modliłem się nieustannie w nadziei, że moje żarliwe błagania zmienią Boże zdanie. Dzięki niech będą Panu, że przez cały czas chciał, abym nauczył się zapierać siebie, odkładać moją ludzką miłość i kochać całym sercem wyłącznie Jego. W przeciwnym razie byłbym w Jego rękach nieużytecznym chrześcijaninem. Pan odciął moje życie naturalne ostrym nożem, żebym nauczył się czegoś, czego nigdy przedtem się nie nauczyłem.