Brat ten stwierdził, że dobrze mówię, ale on nie umie się modlić ani nie ma za wiele do powiedzenia, gdy się modli. Powiedziałem mu wówczas, że mówienie nie jest wymogiem modlitwy. Gdy odwiedzamy przyjaciela, który jest w kiepskim nastroju, nie musimy dużo mówić, lecz wystarczy, że z nim pobędziemy, spotkamy się i będziemy mu towarzyszyć. Być może przed naszym przyjściem czuł na sercu ciężar i przygnębienie. Gdy jednak posiedzi z nami przez chwilę i wyczuje z naszej strony współczucie i zrozumienie, przyniesie mu to ulgę, a ciężar, który go przygniata, zniknie. Oto rezultat dobrego kontaktu.
Bóg jest Duchem; kontakt z Nim i wchłanianie Go nie zależą więc od naszych słów. Niektórzy podczas modlitwy dużo mówią, ich słowa jednak przypominają dźwięczącą miedź lub brzmiące cymbały; nie mają one dużej wartości przed Bogiem. Gdy przyjdziemy do Boga, możemy nic nie mówić, lecz powinna stanąć przed Nim cała nasza istota, włącznie z sercem. Gdy spoglądamy ku Bogu, możemy wzdychać i wyznawać Mu swoją nieudolność, słabość, to, że nie potrafimy się podnieść, nie mamy czego Mu pokazać, jesteśmy spragnieni i brakuje nam słów do głoszenia ewangelii, a także, iż nie skłaniamy się do społeczności ze świętymi. Powinniśmy wyłożyć przed Nim swój wewnętrzny stan, a nawet powiedzieć Mu, że pod każdym względem niedostajemy. Bez względu na to, jak wygląda nasza sytuacja, powinniśmy przynieść ją do Boga. W jednym z hymnów śpiewamy: „Tak, jakim jestem” (Hymny, nr 18,21, LSM). Oznacza to, że powinniśmy przychodzić do Boga tacy, jacy jesteśmy i nie próbować swego stanu poprawiać ani zmieniać. Przychodząc do Boga, powinniśmy to robić tacy, jacy jesteśmy.
Wielu wierzących hołduje naturalnemu wyobrażeniu, według którego zanim można się pomodlić i przybliżyć do Boga, trzeba zaczekać na poprawę swojego stanu albo na silne wewnętrzne odczucie. Wyobrażenie takie nie zgadza się z tym, czym jest modlitwa. Modlić się to przyjść do Boga takim, jakim się jest. Im bliżsi jesteśmy swego prawdziwego stanu, tym lepiej. Nie musimy na nic czekać, niczego zmieniać ani do niczego się przygotowywać. Nawet jeśli jesteśmy słabi, zakłopotani, smutni i brakuje nam słów, nadal możemy przyjść do Boga.
Siostra, która poniosła porażkę i nic się jej nie udaje, może przyjść do Pana taka, jaka jest. Nawet jeśli jest tak przybita, że nie może wypowiedzieć ani słowa, nadal może przyjść w takim stanie do Boga. Być może nie modliła się od pół roku i peszy ją to, że ma się z Nim spotkać. Nie musi czekać ani poprawiać swojego stanu; powinna jedynie przynieść swoje zakłopotanie do Niego.
Bóg jest dla nas wszystkim. Daremnie oczekiwać, że bez skontaktowania się z Nim będziemy silni i będziemy mieli coś do powiedzenia w modlitwie. On nie dba o to, czy jesteśmy źli, słabi albo czy błądzimy. Nasz stan nie sprawia Mu kłopotu. Zależy Mu jedynie na tym, byśmy Go widzieli i się z Nim kontaktowali. Dopóki do Niego przychodzimy, On zna drogę, bo sam jest drogą. Jeśli jesteśmy słabi, On jest mocą. Jeśli nie jesteśmy porządni, On jest porządny. Jeśli nie potrafimy się podnieść, On powstaje. Jeśli niedostaje nam prowadzenia, On jest prowadzeniem. Jeśli brakuje nam słów, On jest Słowem. On jest wszystkim. Nie musimy czekać ani się poprawiać. Im częściej przychodzimy do Boga zgodnie ze stanem, w jakim się znajdujemy, tym lepiej.
Wybrane audycje radiowe
-
20 | Przebieg linii życia w Piśmie | Rdz 2,9 -
61 | Obrzezanie w celu wypełnienia Bożego zamysłu | Rdz 18,1-22 -
78 | Wybrany (1) | Rdz 25,19-26 -
96 | Przeobrażany (5) | Rdz 35,14-15 -
97 | Przeobrażany (6) | Rdz 35,14-15