Praktyczna społeczność na temat spotkań grupowych

Poniższy tekst pochodzi z książki pt. Praktyka spotkań grupowych.

Praktyczna społeczność na temat spotkań grupowych

Wersety biblijne: Hbr 10:24––25.

W ciągu ostatnich pięciu lat naszego studiowania Pan pokazał nam ustanowioną przez siebie drogę spotykania się i służenia w kościele. Droga ta obejmuje cztery kroki: głoszenie ewangelii; spotkania domowe, których celem jest pasienie młodych wierzących; spotkania grupowe, których celem jest pasienie, nauczanie i doskonalenie świętych, by mogli realizować dzieło nowotestamentowej posługi, czyli budować Ciało Chrystusa; oraz prorokowanie na spotkaniach kościoła. Dotychczas jednak nie znaleźliśmy praktycznego sposobu na to, by te kroki wykonać. Nie dokończyliśmy jeszcze studium poświęconego temu, jak realizować pukanie do drzwi, by głosić ewangelię. W bardzo różny sposób można odwiedzać ludzi przez pukanie do ich drzwi. Nadal nie zadowala nas sposób, w jaki to obecnie robimy. Podobnie potrzebujemy dalszego studium poświęconego temu, jak na spotkaniach domowych karmić nasze duchowe dzieci. Wiemy, na czym polega droga ustanowiona przez Boga, dotycząca spotykania się i służenia, ale nie wiemy, jak ją realizować. Dlatego potrzebujemy dalszego studium.

Potrzeba dalszego studiowania obranej przez nas drogi

W pewnym artykule z jednej z ostatnich gazet podano, że pukanie do drzwi przyniosło mormonom wielki sukces. Nastąpił u nich duży przyrost, szczególnie wśród mniejszości narodowych. W 1980 roku w hrabstwie Orange mieli oni zaledwie około ośmiuset członków pochodzących z różnych mniejszości narodowych. Jednakże dzisiaj liczba ta przekracza cztery tysiące. Odnotowali pięciokrotny ­przyrost w okresie krótszym niż dziesięć lat. Tymczasem na naszych chińskojęzycznych spotkaniach liczba świętych od 1983 roku zaledwie się podwoiła. Mormoni nauczają jednej z największych herezji w chrześcijaństwie, ale poznali właściwy sposób. Na Tajwanie przejęli nawet część terminologii, której używamy w Pańskim odzyskiwaniu. Badają swoją sytuację i zawsze starają się znaleźć sposoby jeszcze lepsze. Gdy odwiedzają domy Koreańczyków lub Wietnamczyków, posyłają dwójkę białych, mówiącą płynnie ich językiem. A my posyłaliśmy świętych bez planu. Ci z nas, którzy odwiedzają domy Koreańczyków, czasem nawet w ogóle nie władają ich językiem. Ślepo ufamy, że ludzie mówią tam po angielsku, a przecież część z nich tego nie potrafi. Naszą praktykę można porównać z sytuacją, gdy prosimy brata, który nigdy nie brał lekcji gry na pianinie, żeby zagrał nam na tym instrumencie. To nie jest sposób oparty na nauce. Nie nauczy­liśmy się jeszcze odpowiedniego sposobu chodzenia drogą ustanowioną przez Boga.