Czego Bóg potrzebuje

Wszystko jest już gotowe

W Biblii Bóg przyrównuje swoje zbawienie do wieczerzy (14,16). Czy zdarzyło się wam kiedyś usłyszeć, jak ktoś zaprasza kogoś takimi słowami: „Chciałbym zaprosić cię na kolację, bo martwi mnie, że nie masz nic do jedzenia”? Gdyby ktoś mnie w taki sposób zaprosił, chyba wolałbym zostać głodny niż zjeść z nim kolację. Nie zapraszamy kogoś na kolację dlatego, że ten ktoś potrzebuje jedzenia, tylko dlatego, że nasza kolacja potrzebuje jego. Zapraszamy innych na kolację, bo chcemy, by przyszli i z niej skorzystali, a nie dlatego, że są głodni.

Zdarza się, że pracownicy nie chcą podjąć pracy, a studenci pójść na wykład, i nie będzie przesady w stwierdzeniu, że często nie chcemy przyjąć od Boga zaproszenia na kolację. Jego serce wtedy naprawdę się smuci. Gdybyśmy zobaczyli, czego potrzebuje Bóg, zdalibyśmy sobie sprawę, że całkiem łatwo jest zostać zbawionym. Dlaczego? Ponieważ Bóg potrzebuje człowieka jeszcze bardziej, niż człowiek Boga. Jeśli to zobaczymy, powiemy: „Niech Panu będą dzięki za to, że to Bogu bardziej zależy na tym, iż potrzebuję zbawienia, niż mnie. To Bogu bardziej niż mnie zależy na tym, że potrzebuję mocy. To Jemu bardziej niż mnie zależy na tym, że potrzeba mi wiary. To Jemu bardziej zależy na tym, że potrzeba mi gorliwości”.

Musimy zobaczyć, że naprawdę jesteśmy potrzebni Bogu. W rzeczywistości nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, czego potrzebuje Bóg, ani nikt Go nie szuka (Rz 3,11). Nie ma nikogo takiego. To On szuka człowieka i to On go znajduje. To nie my chcemy Boga, tylko On chce nas. To nie my Go wybieramy; to On wybiera nas. To nie my Go kochamy; to On kocha nas. Nasz Bóg wcielił się, byśmy mogli Go przyjąć.

Jeśli zobaczymy, że jesteśmy potrzebni Bogu bardziej niż On nam, wówczas zdamy sobie sprawę, że całkiem łatwo jest zostać zbawionym i być wiernym. Będziemy nawet mogli powiedzieć: „O, Boże, to nie ja potrzebuję Ciebie, tylko Ty mnie. To nie ja potrzebuję Twojej łaski, bom słaby, tylko Twoja łaska potrzebuje mojej słabości”. Tak jak Paweł powinniśmy móc powiedzieć: „Najchętniej więc będę się chlubił w mych słabościach, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa” (2 Kor 12,9). Moc Chrystusa nie będzie mogła się przejawić, jeżeli nie będzie słabości. Dziękujmy Bogu, że nasze słabości stwarzają Mu okazję do tego, by zajaśniał. Choć oczywiście nie możemy uczynić nic bez Boga, On bez nas nie może wyrazić się wobec innych. Im więcej Paweł chlubił się w swych słabościach, tym bardziej Bóg jaśniał z jego wnętrza. Paweł ogłosił nawet: „zaś gdzie zaobfitował grzech, o wiele bardziej obfitowała łaska” (Rz 5,20). To nie żarówki potrzebują elektryczności, tylko elektryczność potrzebuje żarówek, by wyrazić swą moc w postaci światła.

Jeśli uważasz, że twoje dzieci są zupełnie nieznośne, musisz zdać sobie sprawę, że im więcej masz dzieci, tym więcej stwarza ci to okazji do tego, by łączyć się z Bogiem, tak jak podłączona do prądu żarówka. Jeśli martwisz się, że inni będą ci przeszkadzali, musisz sobie uświadomić, że każda z tych nieznośnych osób, które spotykasz, jest dla ciebie kolejną okazją do tego, by połączyć się z Bogiem. Bóg udziela nam zasobu wedle tego, czego nam potrzeba. Taka panuje tu zasada. Gdy będziemy słabi, będzie mogła się przejawić Jego moc. Jeśli w czymś zawiedziemy, będzie mogło się przejawić Jego zwycięstwo. Kiedy będziemy ubodzy, będą mogły się przejawić Jego bogactwa.